Jeśli na naszych zajęciach zacznę nagle zmiękczać spółgłoski albo tańczyć salsę, potraktujcie to ze spokojem – nie zwariowałam, po prostu uczę się hiszpańskiego i ten język chwilowo mną owładnął!
Najważniejszy z powodów, dla których o tym piszę: chcę, żebyście wiedzieli, że jako nauczycielka wróciłam z powrotem w Wasze uczniowskie buty, do radości, którą czujecie z małych i dużych sukcesów i do problemów, z którymi spotykacie się w nauce.
Ja też mam milion rzeczy do zrobienia, dzieci do wychowania, męża do przytulenia, lekcje do przygotowania, pranie do wstawienia i wyprasowania, samochód do umycia, rachunki do opłacenia, syropy i tabletki do połknięcia. Hiszpański bywa naturalnie na samym końcu tej długiej listy.
Tak jak Wy, oprócz ogromnej motywacji i ogólnego podniecenia na myśl o uczeniu się słów, zwrotów i kultury czuję czasem zmęczenie i wątpliwości. A po co, a w tym czasie może lepiej byłoby zrobić to pranie, pomalować te paznokcie, pogapić się w ten sufit.
I mimo wszystko, podobnie jak Wy, każdego tygodnia siadam przed komputerem i na godzinę znikam dla świata, by opowiedzieć mojej nauczycielce Agacie o tym co przeczytałam, obejrzałam i zrobiłam przez ostatnie kilka dni.
Ta zamiana ról pozwala mi lepiej przyglądać się temu co sama robię jako nauczycielka francuskiego, ale stało się coś jeszcze. Ponieważ uczę się online, pomyślałam sobie, że napiszę tekst, w którym opowiem dlaczego lekcje przez Internet są fantastyczne, bo to coś więcej niż możliwość uczenia się w ręczniku na głowie i bez makijażu – o tym powie Wam każdy. Ja chcę podzielić się z Wami czterema wnioskami, które nie opuszczają mnie odkąd pierwszy raz pogadałam do mojego komputera po hiszpańsku.
Lekcje online są wymagające
Pierwszy punkt i od razu porządny kaliber – lekcje online są o wiele bardziej wymagające niż lekcje na żywo. Praca z dokumentami internetowymi stawia ucznia i nauczyciela pod reflektorem prawdy. Możesz śledzić historię edycji, a dzięki personalizowanym linkom wiesz ile razy skorzystałeś, skorzystałaś z wybranego odcinka podcastu czy filmu na YouTube.
Kiedy otwieram arkusz z notatkami widzę dokładnie, ile dni minęło od mojej ostatniej wizyty. Pięć? Lipa… Następnym razem zaglądam tam prędzej. Podręcznik albo kserówki nie mają tej funkcji. Szybko przerzuć się więc na naukę online – jeśli oczywiście jesteś w stanie zmierzyć się ze swoimi nawykami!
Lekcje online to więcej czasu na to, co dla Ciebie ważne
Oszczędność czasu płynąca z uczenia się przez Internet nie sprowadza się tylko i wyłącznie do tego, że nie trzeba dojeżdżać na lekcje przez nierzadko zakorkowane miasto. Dla mnie to także szybsze odrabianie zadań, które mam do zrobienia – bo zdania ze słówkami z lekcji tworzę od razu pod nimi, bo często od razu pobieram na dysk lub drukuję ćwiczenia do zrobienia, bo karty internetowej przeglądarki, w których mam otwarty słownik czy film mam otwarte tak długo, dopóki nie wykonam związanych z nimi zadań. Więcej czasu na to, co dla mnie ważne – tu i teraz!
Lekcje online rzadziej są odwoływane
Jesteśmy tylko ludźmi i czasem francuski, hiszpański i wszystko inne czego się uczymy schodzi na dalszy plan. Samochód się psuje, głowa pobolewa, temperatura spada, dzieci po kolei przynoszą zarazki do chaty, panuje ogólny dół – w mojej karierze belfra widziałam nie raz, nie dwa, jak takie okoliczności brały górę nad najpilniejszym studentem i lekcje wypadały z naszych kalendarzy.
Jestem daleka od namawiania do udziału w lekcjach osoby chore na grypę czy maksymalnie zaaferowane sprawami domowymi. Mam jednak wrażenie, że lekcje online jakoś rzadziej są odwoływane – i wydaje mi się, że to dlatego, że ogromnie mniej warunków musi zostać spełnione, by taka lekcja się odbyła. Zepsuł się komputer? Połączymy się przez Skype na telefonie. Nie masz apki z niebieskim S? Wystarczy Messenger. Popsuła się kamera? Najważniejsze, byśmy się słyszeli. A co do innych okoliczności – zbyt wiele razy słyszałam: „wiesz Marta, właściwie wszystko dzisiaj było nie tak, ale po naszej lekcji czuję się o wiele lepiej”. Czasem ta godzina to najlepsze, co możesz zrobić!
Na dobrej lekcji online w ogóle nie myślisz, że jesteś online
W mojej pracy najbardziej cenny jest dla mnie kontakt z drugim człowiekiem. Zawsze cieszy mnie kiedy ktoś wybiera mnie na swoją nauczycielkę, bo to znaczy, że nadajemy na podobnych falach. O ileż więcej zadowolonych uczniów i uczennic miałabym, gdyby nie słynne: „przez Skype nieee, ja muszę na żywo”. Zaprawdę, powiadam Wam – na dobrej lekcji, czy na żywo czy online, nie masz czasu ani okazji by pomyśleć nad formą, w jakiej ona się odbywa. Ważniejsze jest to co przez ten czas mówisz, co piszesz, czego słuchasz niż to czy lektor widzi Cię przez stół czy przez monitor, czy zakreślasz markerem czy kursorem i czy zadanie domowe wysyłasz jako zdjęcie, tekst w Google Docs czy jako notatki ołówkiem na kawałku kartki. Najważniejsze jest to ŻEBY pracować, a nie JAK pracować.
Zdaję sobie sprawę, że mój tekst niekoniecznie przekona nieprzekonanych i oświeci nieoświeconych. Jeśli jednak dzieląc się moim doświadczeniem i moimi obawami i radościami zdołam przybliżyć komuś z Was ideę uczenia się przez Internet, uznam, że cel osiągnęłam!
Powiem Wam na koniec, że decyzja o powrocie do hiszpańskiego bardzo dobrze zrobiła mojej nauczycielskiej głowie. Jak sami wiecie, bardzo lubię działać w sprawie Waszego francuskiego – robię transmisje na żywo, niedawno poprowadziłam mój pierwszy webinar, przygotowuję fajne zajęcia.
Mam dużo pomysłów, czasem aż za dużo i bywa, że w pogoni za kolejnym zrealizowanym punktem tracę z oczu cel. Przyznaję – dokładnie to stało się z tematem podcastu, który jest prezentem za zapis na mój newsletter. Nagrałam pierwszy odcinek i… blokada. Zero. Nul. Leży jak ugór od października.
A po pierwszej lekcji hiszpańskiego nagle pomysł – a może wykorzystać to, że też się uczę i zrobić podcast właśnie o tym? O moich postępach, o moich zwątpieniach. O moich sposobach na naukę. O tym jak rozmawiać z nauczycielem o tym czego nam potrzeba. I pytanie do Was: czy takie comiesięczne odcinki z transkrypcją, słownictwem i odrobiną motywacji byłyby czymś, czego chętnie byście po francusku posłuchali? Dajcie mi proszę znać, ja tymczasem uciekam robić zadania na hiszpański, bo kolejna lekcja już w czwartek. Nie mogę się doczekać!
Taaaaak, prosimy o podcast! 🙂
Ola, ogromnie się cieszę, że pomysł Ci się spodobał 🙂
O, ja też uczę przez Skype i faktycznie jest super!
Może trochę gorzej u mnie to wypada, bo jestem facetem i nie mam takiej ślicznej buźki jak Panie na miniaturce, but still… XD
Mateusz, dzięki za komentarz! Szybki look na Twojego bloga i trzy spostrzeżenia: brzydki nie jesteś, mądrze gadasz no i poproszę mieszankę ziołową na mega turbo przeziębienie, które dziesiątkuje aktualnie moich domowych Bargieli! 🙁
Tak! Zdecydowanie tak! Bądź naszym polskim Pierrem, Jacques od Francais Authentique albo Huggo Cotton (od Inner French)! Mówię to zupełnie poważnie i z dużą dawką zaufania! Jesteś naprawdę super! 🙂
Oh mon Dieu ! Jakie zacne grono! Aż trema bierze. Fajnie Cię znów widzieć w Internetach Michał! Dziękuję za miłe słowo. Do usłyszenia zatem!
Dobry pomysł